wtorek, 21 września 2010

problem.

no dobra. siedzę tu w domu, głownie sama. nudzi mi się. seerio. więc kończę na facebooku, albo przed telewizorem. i wcale nie jest fajnie.

znalazłam moje stare zdjęcie:
  
to ja i Edward. niestety, Świętej Pamięci.
; (
musiałam to wstawic i koniec. sorry.
idę poczytac "Flawię de Luce". Pa.

piątek, 17 września 2010

problem choroby

no i jestem chora. bardzo się starałam, żeby do tego nie dopuścić, ale nie wyszło i ... siedzę w domu. pod kocykiem, oglądając disney channel i (wreszcie) z nowym laptopem na kolanach. Ola wie o co chodzi, prawdaa? : D
no w każdym razie nie poszlam do szkoły, nie pójdę do lilla, więc waacking zatańczę dopiero za 2 tygodnie. porażka. no, ale muszę byc zdrowa do jutra.
plac wolności i festyn w kanzaz czeka.

wczoraj byliśmy ze Sruniem w Galerii, pogadaliśmy o szczurach i o nati. jak zwykle.

wracam do moich obowiązków chorej.
pa.

wtorek, 14 września 2010

problem WOSu

dzisiaj jest wtorek.

dobra, nie wiem co tu napisać. wiem tylko, że moje podejście do życia chyba się zmieniło. chyba bo... jakoś dziwnie się czuję. zimno mi. zimno mi od środka. ogółem czuję się jakoś pusto. nie potrafię napisać eseju w WOSu. ratunku, ratunku...
 serio, ratunku

miałam to niby napisać dzisiaj, ale sama nie wiem jak. jutro dziewczyny mi pomogą, moze wtedy coś z tego wyjdzie. mam nadzieję...

a zaraz wychodzę do lilla, gdzie z pewnością spotkam się z Fredzią.

jutro kino.
czwartek Sruniu.
piątek waacking
sobota wielka akcja taneczna na placu wolności i festyn w kanzas.
niedziela wystawa psów.
i znowu poniedziałek.

sobota, 11 września 2010

problem imprezy.

Impreza... no właśnie. Tego problemu miało nie być, ale się pojawił. I to już samo w sobie stanowi problem. Chyba zagłębiam się w jakieś niezmierzone właściwości problemów. Uhh, odczepcie się !

Nie było go tam. Bo ma nas gdzieś. Wszystkich. Cały świat. Taki jest i chyba o to w tym wszystkim chodzi. Nie opuszcza mnie wrażenie, że jak już zacznie się interesować, to coś straci w moich oczach. Boję się tego jak nie wiem co.
No w każdym razie nie było go, ale jakoś przestałam się przejmować. Oczywiście zajęło mi to dłuższą chwilę.

Wczoraj miałam trening, który skończyłam o 21. Nie było Babki, o uważam za jakiś dziwaczny znak z góry, bo tak to bym nie poszła na zajęcia z Maksiem. Trzeba mu przyznać, że on to potrafi zmobilizować.. : D
Po bardzo udanym treningu (na którym tym razem nie było Fredzi ani Nati :O) pojechałam z Kasią i Natalią do domu. Wiece, wykąpać się, przebrać, wziąć rzeczy... a potem do Kanzas. Zostałam powitana okrzykami: "O, dancehall przyjechała! Kiedy bitwa, kiedy bitwa ?". Trzeba wiedzieć, że na poprzedniej imprezie urządziliśmy sobie z Iwem małą bitwę taneczną na dancehall. Oznaczało to nie mniej, nie więcej, jak mnóstwo shake'ów, ruchów robota i kładzenia się na podłodze. I tym razem bitwę wygrałam, solidnie wspierana przez mój liczny fanklub (<3). Ech, nie ma to jak porządna imprezka..
Dobra, koniec. Nie była porządna. Było mi smutno i jakoś tak nieswojo, że aż poszłam wcześniej spać. Świat wirował mi przed oczami, więc zwyczajnie się położyłam. Była 1.30.

Rano, po brutalnym obudzeniu mnie przez Piotrka, posprzątałyśmy i wyszłyśmy. A wtedy padła propozycja, żeby dziewczyny (Katy, Perkoz, Rysiu i Natalia) przyjechały do mnie na małe przyjęcie śniadaniowe. Tak właśnie zrobiłyśmy...
Zjadłyśmy pycha jajecznicę, wypiłyśmy kawę i zaczęłyśmy grać w Singstara : D

Za tydzień widzimy się u mnie na premierze Camp Rock 2 : DDDD

Ciekawe co u Oli i Marty.
Buziaki <3

czwartek, 9 września 2010

problem dobrej nocy.

chcę Wam tylko powiedzieć dobranoc, ale nie wiem czy pisze się to razem, czy osobno.

Oczy mnie bolą, a właśnie obejrzałam 2 pierwsze odcinki 6 sezonu dr. House'a, więc będę śniła słodko o ... Wilsonie.

I nieeee wiem, po co znowu tu piszę, ale nakręciłam się...
a Fredka mnie rozumie, i pisze, że powiedziała Nati to wszystko, co ja sama nie potrafiłam ubrać w słowa. Więc normalnie czuję się, jakbym ją kochała, albo coś równie niedorzecznego.

to dobranoc, noo.

problem facebooka

Facebook rzecze, że On kocha jak się uśmiecham. Mam nadzieję, bo... zresztą, wiadomo dlaczego. Aspekt kochania mojego uśmiechu mimowolnie skłania mnie do refleksji, że może  i kochać całą mnie. A to właśnie jest podstawowy problem faceboooka.

Tak, a On cały czas chodzi do szkoły i cały czas się na mnie patrzy. Ale niee, nie wysuwam pochopnych wniosków. Kogo to obchodzi ? Przecież nie mnie..

Będzie tam jutro. Będzie na klasowej imprezie. Oczywiście, wybiórczo klasowej, bo gospodarz nie chce widzieć na niej wszystkich. A Perkoz przywiezie My Humps.

Sweet'n sour.

środa, 8 września 2010

No to kłopot. zresztą... obiecywałam kłopoty.
Nie pisałam długo, bo... Wcześniej też miałam bloga. Photobloga, tak dla jasności. Nie pisałam tam całe wakacje, nawet dłużej. co jak co, to w końcu ponad 2 miesiące. Więc, najzwyczajniej w świecie, odzwyczaiłam się. Odzwyczaiłam i koniec. Ciężko będzie się ponownie nawrócić na to całe wylewanie uczuć ze łzami w oczach, ale dam radę. Czuje to w kościach.
Wczoraj nastąpił przełom, a to z jednej prostej przyczyny - dancehall. Po kilkumiesięcznej tanecznej stagnacji, powróciłam do życia, w którym zajęcia dyktuje mi plan treningów w Lilla House. I, szczerze, bardzo mi z tym dobrze. Obolała, cała mokra, wracam do domu, a zapas doskonałego humoru starcza mi na cały następny dzień. No, chyba, że ktoś mi go popsuje. A to zdecydowanie zbyt łatwe do wykonania.

Na dancehallu, co szczerze mnie zaskoczyło, spotkałam Fredkę. Ale to było nic. Jej zachowanie było co niemiara bardziej zaskakujące..
Fredka okazała całkowite zrozumienie, dlaczego nie odzywałam się przez miesiąc. Powiedziała też... że nie potrafi się na mnie gniewać. I tym mnie zagięła. Ona wie, że z Nati nie ma żartów, że to wymaga pewnych zdolności. Obawiam się, że wiedziona swoimi ostatnimi przeżyciami, straciłam je. Wcześniej całkiem dobrze nam się dogadywało, ba, byłyśmy nierozłączne przez większość czasu. I chyba tu tkwił problem. Za dużo Nati. Przyznaję, popełniłam błąd nie informując dziewczyn o co mi tak naprawdę chodzi, w zamian zbywając je obojętnym tonem głosu.
Zastanawiam się, co ona zrobi sama. Fredka wyjeżdża do Szkocji po maturze i raczej już nie wróci. A Nati nie jest typem... jakby to nazwać ? Nie poznaje zbyt wielu nowych ludzi i nie zaprzyjaźnia się tak po prostu. Cóż, inna kwestia, że i ja szybko się nie zaprzyjaźniam. Robię to wolno. Baaardzo wolno. W tępię krzyżówki ślimaka nagiego i żółwia stepowego. Ale nie o tym chcę mówić (pisać).

Anyway, Fredka była taka jak zawsze, co oznaczało wspólne shake'i, klepanie się po tyłku, gdy się rozciągamy, śmianie się ze Shreka i spółki oraz gadanie o naszych problemach. Okazało się, że miała depresję, a nie mogła znaleźć ukojenia w ramionach Nati, która cały czas gadała tylko o mnie (sic!). Więc zrobiłam co do mnie należało, wysłuchałam jej, wsparłam duchowo, opowiedziałam co się dzieje między mną a Sruniem i powtarzałam, jak dobrze wrócić na dancehall i jak bardzo tęskniłam za Babką. Czyli standard.

A jeżeli chodzi o mnie samą... To nic się nie zmienia. Cały czas trzęsę się w środku na Jego widok i wciąż myślę, jak on tak może. Jak może mnie zostawić samą sobie.