No to kłopot. zresztą... obiecywałam kłopoty.
Nie pisałam długo, bo... Wcześniej też miałam bloga. Photobloga, tak dla jasności. Nie pisałam tam całe wakacje, nawet dłużej. co jak co, to w końcu ponad 2 miesiące. Więc, najzwyczajniej w świecie, odzwyczaiłam się. Odzwyczaiłam i koniec. Ciężko będzie się ponownie nawrócić na to całe wylewanie uczuć ze łzami w oczach, ale dam radę. Czuje to w kościach.
Wczoraj nastąpił przełom, a to z jednej prostej przyczyny - dancehall. Po kilkumiesięcznej tanecznej stagnacji, powróciłam do życia, w którym zajęcia dyktuje mi plan treningów w Lilla House. I, szczerze, bardzo mi z tym dobrze. Obolała, cała mokra, wracam do domu, a zapas doskonałego humoru starcza mi na cały następny dzień. No, chyba, że ktoś mi go popsuje. A to zdecydowanie zbyt łatwe do wykonania.
Na dancehallu, co szczerze mnie zaskoczyło, spotkałam Fredkę. Ale to było nic. Jej zachowanie było co niemiara bardziej zaskakujące..
Fredka okazała całkowite zrozumienie, dlaczego nie odzywałam się przez miesiąc. Powiedziała też... że nie potrafi się na mnie gniewać. I tym mnie zagięła. Ona wie, że z Nati nie ma żartów, że to wymaga pewnych zdolności. Obawiam się, że wiedziona swoimi ostatnimi przeżyciami, straciłam je. Wcześniej całkiem dobrze nam się dogadywało, ba, byłyśmy nierozłączne przez większość czasu. I chyba tu tkwił problem. Za dużo Nati. Przyznaję, popełniłam błąd nie informując dziewczyn o co mi tak naprawdę chodzi, w zamian zbywając je obojętnym tonem głosu.
Zastanawiam się, co ona zrobi sama. Fredka wyjeżdża do Szkocji po maturze i raczej już nie wróci. A Nati nie jest typem... jakby to nazwać ? Nie poznaje zbyt wielu nowych ludzi i nie zaprzyjaźnia się tak po prostu. Cóż, inna kwestia, że i ja szybko się nie zaprzyjaźniam. Robię to wolno. Baaardzo wolno. W tępię krzyżówki ślimaka nagiego i żółwia stepowego. Ale nie o tym chcę mówić (pisać).
Anyway, Fredka była taka jak zawsze, co oznaczało wspólne shake'i, klepanie się po tyłku, gdy się rozciągamy, śmianie się ze Shreka i spółki oraz gadanie o naszych problemach. Okazało się, że miała depresję, a nie mogła znaleźć ukojenia w ramionach Nati, która cały czas gadała tylko o mnie (sic!). Więc zrobiłam co do mnie należało, wysłuchałam jej, wsparłam duchowo, opowiedziałam co się dzieje między mną a Sruniem i powtarzałam, jak dobrze wrócić na dancehall i jak bardzo tęskniłam za Babką. Czyli standard.
A jeżeli chodzi o mnie samą... To nic się nie zmienia. Cały czas trzęsę się w środku na Jego widok i wciąż myślę, jak on tak może. Jak może mnie zostawić samą sobie.